piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział II

Czułam, jak miałam coś wlewane do gardła. Nie potrafiłam rozpoznać tego smaku. Na początku było drętwe, miało metaliczny posmak, ale później mi smakowało i to nawet bardzo. Jakby była, to jakaś ambrozja dla Bogów. Zaczęłam przełykać, coraz szybciej i bardziej łapczywie. Wiedziałam, że to on mi dawał ten płyn, ale nie obchodziło mnie co to było, najważniejsze, że było to przepyszne i nie chciałam przestawać tego pić. Nadal miałam zamknięte oczy, nie chciałam w tym momencie go oglądać. I jak na złość, usłyszałam jego głos.
- Grzeczna dziewczynka.- pochwalił mnie.- Widzę, że smakuje ci ten chłoptaś.
Próbowałam, nie zwracać uwagi na jego słowa. Ale jak powiedział o jakimś chłopaku, szybko otworzyłam oczy i oderwałam się od mojego „posiłku”. Doznałam ogromnego szoku, kiedy zobaczyłam pochylającego się nade mną pierwotnego, trzymającego za nadgarstek młodego blondyna i wlewającego mi…jego krew. Z obrzydzeniem, do samej siebie spuściłam na dół wzrok i otarłam cieknącą po mojej brodzie ciecz. Odskoczyłam jak oparzona, gdy dostrzegłam, że to była krew. Nie rozumiałam, jak mogła mi tak smakować. Przecież, od zawsze się jej brzydziłam. A teraz ją piłam ze smakiem? To nie miało sensu. Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się na klucz. Usiadłam na podłodze, musiałam się uspokoić. Co się ze mną działo? Dlaczego czułam takie silne pragnienie? Spojrzałam na moje dłonie, były całe we krwi. Szybko je umyłam, tak samo jak i twarz, na której zauważyłam niewielkie żyłki. Krzyknęłam ze strachu do lustra i odskoczyłam tak mocno, że uderzyłam się głową o kabinę prysznicową. Syknęłam z bólu.
- Ej, wszystko w porządku?- usłyszałam znów jego głos, którego tak bardzo nie chciałam słyszeć.
- Pewnie, że tak. Jestem krwiopijcą i strasznie ssie mnie w żołądku, jak poczuje zapach krwi. Mam jakieś żyłki pod oczami, czerwone oczy i kły. Po prostu jest idealnie.- warknęłam z sarkazmem.
- Przyzwyczaisz się. Początki zawsze są trudne.- odparł rozbawiony.
- Przyzwyczaję się?!- krzyknęłam, tym samym podnosząc się z podłogi.
- Wyjdź z łazienki.- złapał za klamkę.- Albo zaraz wyważę drzwi.
- Rób, co chcesz.- powiedziałam niewzruszona.- To są twoje drzwi, nie moje.
- Taka jesteś mądra?- krzyknął wzburzony i tak jak mówił, wyważył drzwi.
Podszedł do mnie pewnym krokiem i mocno szarpnął za ramię. Próbowałam mu się wyrwać z uścisku, ale bezskutecznie. Bolało mnie, momentalnie pojawiły mi się łzy w oczach, kiedy rzucił mnie na ścianę. Usłyszałam zgrzyt łamanej kości. Ten idiota złamał mi rękę. Jaka byłam na niego wściekła. Miałam ochotę wygarnąć mu, co o nim myślę, ale bałam się jego reakcji. Dlatego, tylko potarłam bolące ramię i skuliłam się, przygotowując się na następny atak.
- Chyba połamałem ci kość.- podrapał się po brodzie i zbliżył się do mnie.
- Zostaw mnie! Jesteś nienormalny!- dałam upust moim emocjom, choć byłam tego świadoma, że to się mogło źle dla mnie skończyć.
- Pokaż.- wyciągnął rękę w moją stronę, ale się odsunęłam i jeszcze bardziej przycisnęłam bolące ramię.- Muszę ją nastawić. Chyba nie chcesz, żeby się krzywo zrosła. A wiesz mi, że w naszym przypadku, wszystko się szybko goi.
- Nic mi nie będzie.- szepnęłam drżącym głosem.
- Nie bądź taka uparta.- powiedział i mimo moich protestów, odwrócił mnie w swoją stronę i rozerwał materiał na mojej ręce. Jedną rękę położył na mojej talii, a drugą dotknął obolałego miejsca.
- Złap mnie za kark i wyprostuj prawą rękę.- nakazał.
Chciałam mu się sprzeciwić, ale kiedy spojrzałam się w jego oczy, poczułam że mogę mu zaufać. Tym razem chciał mi naprawdę pomóc. Więc objęłam go, byliśmy tak blisko, że mogłam się dokładnie przyjrzeć jego twarzy. Był cholernie przystojny. Każdy jego błysk w brązowych oczach, wywoływał u mnie gęsią skórkę. Zupełnie zatraciłam się w jego spojrzeniu. Widziałam jak kąciki jego ust unoszą się do góry, a jego lewa ręka przytrzymywała mnie i jednocześnie głaskała po włosach. Czułam się wspaniale, w tej chwili nie myślałam o niczym i nagle wydobył się z moich ust przeraźliwy krzyk.
- Aaaaaa..!
- Cii.- uspokajał mnie.- Już po wszystkim. Ręka jest cała.
Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę, że on to zrobił specjalnie, żebym się nie bała. Z jednej strony byłam na niego wściekła, ale z drugiej wdzięczna.
- Cieszę się, że ci się podobało.- powiedział z zadziornym uśmiechem.
- Co? – spytałam zdziwiona.- Ty dupku! Myślisz tylko o jednym.- próbowałam wstać, ale z jedną ręką nie byłam w stanie, więc opadłam z powrotem na ziemię.
- Chodź.- wyciągnął rękę w moją stronę, nadal się uśmiechając.
- Posiedzę sobie tutaj.- burknęłam.- W sumie nigdzie mi się nie spieszy.
- Chyba powinnaś zmienić bluzkę.- wskazał palcem na rozerwany kawałek materiału na mojej prawej ręce.
- Mnie nie przeszkadza.- odparłam.
- Wstawaj i nie zachowuj się jak dziecko.- powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.- Przebierzesz się i założysz to.- wyciągnął z kieszeni mały pierścionek z niebieskim oczkiem.
- Nie sądzisz, że to trochę za szybko na oświadczyny?- spytałam, zupełnie zbita z pantałyku.
- Oświadczyny?- wampir się zaczął się zwijać ze śmiechu i nie mógł przestać.
- Nie rozumiem, co w tym takiego śmiesznego.- burknęłam.
- Bo to jest pierścionek, chroniący cię przed promieniami słonecznymi.- stwierdził, będąc już poważnym.
- Ahaa.- tylko tyle zdołałam wydukać.
- A w środku jest oczko z lapis lazuli, jeśli cię to interesuje.- dodał i ponownie wyciągnął w moją stronę rękę. Chwyciłam ją niepewnie i wstałam tak gwałtownie, że moja twarz minimalnie zderzyła się z jego klatką piersiową. Od zapachu jego perfum i jego ciała, zakręciło mi się lekko w głowie. Chciałam coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził i podniósł mój podbródek do góry.
- Zapamiętaj sobie raz na zawsze. Jeśli jeszcze raz mi się sprzeciwisz i będziesz niegrzeczna. Skończy się to dla ciebie gorzej, niż tylko złamaną ręką.- wysyczał, po czym mi włożył pierścionek na palec.
- W szafie znajdziesz jakieś bluzki.- powiedział i dodał.- Zaraz przyjdę, nie próbuj robić żadnych numerów.
Jeszcze przez jakiś czas, wpatrywałam się w miejsce, w którym przed chwilą stał. Nie mogłam się ruszyć, nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Coraz bardziej się go bałam, był nieprzewidywalny. Najpierw był słodki i czuły, a później się wściekał i traktował mnie jakbym była szmacianą lalką. Postanowiłam go jeszcze bardziej nie denerwować. Będę robiła wszystko, co mi będzie kazał i postaram się nie pyskować. Powtarzałam sobie, że jak tylko się nauczę być wampirem, to ucieknę i już go więcej nie zobaczę. Te słowa, dodawały mi siły.
Wyciągnęłam z szafy, fioletową bluzkę z małym dekoltem. Nie miałam zamiaru świecić przed nim biustem. W rogu czułam jeszcze zapach krwi, ale tego chłopaka już nie było. Zastanawiałam się, co mógł z nim zrobić. Zabił? Wypuścił na wolność?

*****

Po jakimś czasie, usłyszałam kroki na korytarzu. Usiadłam więc na krześle i czekałam na niego, ręce pociły mi się ze strachu i oblał mnie zimny pot. Nie wiedziałam, czego się mogę po nim spodziewać. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zamiast Kola zobaczyłam kogoś innego. W progu stanął wysoki, przystojny brunet o niebieskich oczach. Był tak samo zdziwiony moją obecnością, jak ja jego. Wszedł pewnym siebie krokiem do środka i uśmiechnął się do mnie. Ja natomiast, nie zrobiłam żadnego ruchu, nadal mu się przyglądałam z fascynacją.
- Kogóż to, moje oczy widzą.- odparł, jednocześnie idąc w moją stronę.- Cóż taka piękność robi sama w takim dużym domu?
- Ehh, ja…- głos mi się załamywał i nie byłam w stanie wydusić słowa. Wstałam i podeszłam do okna.
- Pozwól, że się przedstawię.- powiedział zmysłowym głosem.- Jestem Damon.- wyciągnął w moją stronę rękę. Ujęłam ją niepewnie i odpowiedziałam.
- Elena…- wtedy zrobił coś, czego w życiu byś nie spodziewała, a mianowicie, pocałował delikatnie moją dłoń i puścił do mnie oczko. Zmieszana, szybko wzięłam rękę i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju.
- Denerwujesz się czymś?- zapytał.- Czy może przeszkodziłem ci w siedzeniu i rozmyślaniu?
- To Kol cię na mnie nasłał, tak?- nie zdałam sobie nawet z tego sprawy, że wypowiedziałam to na głos.
- Doprawdy, pochlebiasz sobie dziecinko.- uniósł brwi do góry i dodał.- Myślisz, że jesteś ósmym cudem świata i Kol będzie się tobą chwalił przed znajomymi?
- A więc, skoro nie po to przyszedłeś.- jąkałam się, kurczę wyszłam na kompletną idiotkę.- To może poczekasz na niego gdzie indziej? Ja jestem zmęczona…
- Jesteś pewnie, niejedną z jego małych suk i tak się rządzisz.- odparł rozbawiony.- Ja bym cię lepiej wyszkolił.
- Ale na szczęście, nie musisz się o to martwić.- nie miałam pojęcia, skąd się wzięło we mnie tyle odwagi.
- Ciekawe.- uśmiechnął się.- Jak myślisz, powiedzieć mu, że pyskujesz i się panoszysz, jakby to był twój dom? Uprzedzam, żeby potem nie było, że raczej go to nie ucieszy, więc?
- Ja…ja nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.- szeptałam i nerwowo przebierałam rękoma.- Proszę, nie mów mu o tym. Nie chcę, żeby znowu się wkurzył…
- Boisz się.- stwierdził.- To dobrze. A powiedz mi jak długo tu jesteś?
- W sumie, to nie wiem…- odparłam, całkiem szczerze.- Byłam nieprzytomna cały dzień, potem jak się obudziłam, jeszcze tego samego dnia, ponownie straciłam przytomność i dziś się ocknęłam..
- Czyli wszystko wskazuje na to, że ten sukinsyn cię przemienił.- stwierdził.- Musiałaś czymś mu zaimponować, byle komu nie daje takiego cennego daru.
- Cennego daru?- prychnęłam.- Wcale się mnie nie zapytał o zdanie i…- chciałam coś jeszcze dodać, ale się ugryzłam w język. Im mniej będę mówić, tym lepiej.
- I co, kotku?- podszedł do mnie i pogłaskał mnie po policzku.- Wiesz, co? Tak naprawdę, nie lubię tego pierwotnego lalusia i jak byś miała jakiś problem, to zawsze możesz się do mnie z tym zwrócić.
- Z natury, jestem nieufna.- szepnęłam, tym samym odsuwając się od niego.- Wolę cierpieć w samotności, ale dziękuję za ofiarowanie pomocy.
- Jesteś jedną, wielką mieszanką wybuchową.- powiedział, bawiąc się przy tym dobrze.- Nieufna, bojąca się, pyskata, odważna. Tak wiele twarzy skrywasz. Podobasz mi się.- spojrzał się na mnie, a ja odwróciłam wzrok.- I do tego, można cię szybko zawstydzić.
Objął mnie w pasie, podniósł moją głowę do góry i spojrzał się w moje oczy. Mocno trzymał moją twarz, żebym patrzyła się na niego.
- Nie bój się.- szepnął.- Jak będziesz grzeczna, nic ci się nie stanie.
- A jak nie, to ty też mi złamiesz jakąś kończynę mojego ciała?- warknęłam.
- No, proszę. Mam do czynienia z diablicą.- rzekł.- W tak krótkim czasie, zdenerwować Kola. A co byś powiedziała na małą wycieczkę?- puścił do mnie oczko.
- Obiecałam, że zostanę tutaj.- powiedziałam stanowczym głosem.- Dotrzymuje obietnic. Także, wybacz, ale nigdzie z tobą nie pojadę.
- Musisz się bardziej postarać, abym mógł ci to wybaczyć.- przybliżył swoją twarz do mojej, tak że wyraźnie czułam jego gorący oddech na moim policzku.
- Zależy, co masz na myśli.- odparłam i coraz bardziej bałam się, co wydarzy się dalej.
- Nic groźnego, jeden mały buziak wystarczy.- szepnął, po czym dodał.- Na razie.
- Co to znaczy na razie?- dociekałam.
- Chyba nie myślisz, że to jest nasze ostatnie spotkanie?- spytał, zmysłowym głosem.
- Dlaczego ja? Dlaczego nie zahipnotyzujesz jakiejś innej dziewczyny?- zapytałam, zestresowana.
- Bo, ty masz coś w sobie. Jesteś zagadką, którą pragnę rozszyfrować.- odparł.- A więc jak? Będzie po dobroci?
- Niech będzie.- powiedziałam szeptem, pomyślałam, że chciałabym mieć już to z głowy. Chciałabym, żeby ten koszmar się skończył. Jak nie Kol, to teraz Damon.
- Nie powinnaś powiedzieć, tego z entuzjazmem? W końcu, będziesz się całować z najseksowniejszym wampirem na tym świecie.- zauważył moją przestraszoną minę, bo zaraz dodał.- Widzę, że jesteś trochę nieśmiała, więc przejmę inicjatywę.


Najpierw, delikatnie musnął moje wargi swoimi. Odsunął się, by sprawdzić moją reakcję, ale moja twarz przybrała maskę obojętności. Więc niewzruszony, pocałował mnie ponownie, tylko, że tym razem zrobił to brutalnie i namiętnie. Coraz bardziej napierał na mnie swoim ciałem, przyciskając mnie do ściany. Mimo tego, że był przystojny i smakował wyśmienicie, z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Ja tego nie chciałam, a na pewno nie w taki sposób. Kiedy poczuł słonawy płyn na swoich policzkach, przerwał swoją czynność. Ze zdziwieniem mi się przyglądał, a ja nie wiedząc czemu, rozpłakałam się jak małe dziecko, chowając twarz w dłoniach. Wiedziałam, że go tym pewnie rozzłościłam i nie usatysfakcjonowałam go tym pocałunkiem, dlatego byłam gotowa na atak z jego strony. Jednak, niczego mi nie zrobił. Nie wyczuwałam, nawet jego obecności. Gdy odsłoniłam twarz, jego już nie było. Zostałam sama w pokoju.

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział I

Jak zwykle, obudziło mnie wołanie mojej mamy. Czy ona nie wiedziała, że wczoraj byłam na imprezie i wróciłam do domu nad ranem? A skoro mowa o imprezie, to była nieziemska, chociaż Dean, mój chłopak, był coś nie w sosie. Powinien się przyzwyczaić do tego, byłam młoda i nie miałam zamiaru z nim być do grobowej deski. No dobra, może trochę przesadziłam, obściskując się na jego oczach z jakimś nowo poznanym kolesiem. W sumie, to nawet nie pamiętałam jego imienia, więc nie rozumiałam o co robił tyle hałasu? Wiedziałam tylko tyle, że był cholernie przystojnym brunetem, o piwnych oczach i umięśnionej sylwetce. Jednym słowem, był idealny, zajebisty! Moje rozmyślenia, przerwał dźwięk sms- a. To był Dean, chciał się spotkać i pogadać. Odpisałam mu, żeby przyjechał do mnie za 15 minut. W tym czasie szybko wyskoczyłam z łóżka, zrobiłam poranną toaletę, ubrałam się i zeszłam na dół. Tam już czekała na mnie moja mama, która była wkurzona i jednocześnie zmartwiona?
- Eleno, skarbie. Usiądź do stołu.- rzekła spokojnym głosem.
- Dzień dobry.- zignorowałam jej prośbę i się uśmiechnęłam promiennie.
- Powiedziałam, żebyś usiadła i coś zjadła.- odparła, podniesionym głosem moja rodzicielka.
- Nie mam czasu, a poza tym nie jestem głodna.- prychnęłam, niczym niewzruszona.- Muszę już lecieć. Pa, nie czekaj na mnie. Nie wiem, kiedy wrócę.
- Zobaczysz, jak tylko wróci ojciec. Zrobi z tobą porządek. Ja już nie mam na ciebie siły.- powiedziała bezradna.
Nie słuchałam jej, tylko wzięłam kurtkę z wieszaka, po czym opuściłam dom. Na zewnątrz, czekał na mnie mój chłopak. Był oparty o motor, podeszłam do niego, dałam mu buziaka i odebrałam od niego kask.
- Musimy poważnie porozmawiać.- powiedział zmartwiony.
- Tak, tak, wiem.- udawałam zainteresowaną i usiadłam na motorze.- No, ruszaj w końcu.- poganiałam go, zniecierpliwiona.
Objęłam go mocno w pasie i oczekiwałam na to, kiedy pojedziemy. Uwielbiałam ryzyko i szybką jazdę. Czym byłoby życie, bez chociażby najmniejszej dawki adrenaliny?- pomyślałam, uśmiechając się pod nosem. Odjechaliśmy z piskiem opon, a ja czułam, że w tym momencie nie potrzebowałam niczego więcej.

                                                                             *****


Obudziłam się- znowu. Tylko tym razem, nie usłyszałam głosu mojej mamy. A zamiast tego, bardzo dokładnie i wyraźnie słyszałam każdą rozmowę ludzi, latające i brzęczące owady, szum drzew, powiew wiatru… Czułam też specyficzny zapach męskich perfum i jakiś odświeżacz o zapachu cytrynowym. Cholera- pomyślałam spanikowana- Gdzie ja jestem? Byłam taka pijana, że zasnęłam na ławce? Nie, przecież, czułam pod sobą wygodne i miękkie łóżko. A więc, o co tu chodziło? I do tego, jeszcze ten bolący kark… Zaraz, zaraz, już pamiętam- zaczęłam sobie przypominać poprzednią noc. Spotkałam przystojnego faceta, gadaliśmy o bzdetach, potem wyszliśmy na zewnątrz, a on mnie…zabił? Nie, jakbym nie żyła, to dlaczego wszystko bym słyszała i czuła? Błyskawicznie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Znajdowałam się w jakimś pokoju, swoją drogą bardzo skromnym, a zarazem, gustownie urządzonym. Pierwsze co, a raczej kto mi się rzucił w oczy, to ten facet z baru, który siedział sobie w fotelu i przyglądał mi się z zainteresowaniem. On się nazywał…Kol, tak Kol, już pamiętam. Spojrzałam się na niego uważnie i nagle zaczęłam kojarzyć fakty, ta jego zmieniająca się twarz i wysuwające kły… Nie, nie- pokręciłam, przecząco głową.- za dużo wczoraj wypiłam. Tak sobie wmawiałam, ale ten bolący kark, to nie było normalne. Musiałam, się dowiedzieć prawdy.
- Coś ty mi zrobił?- krzyknęłam, łamiącym się głosem.
- Spokojnie, kwiatuszku.- odparł z lekkim rozbawieniem.
Wstałam z łóżka i powoli cofałam się do wyjścia. Ale, on się do mnie przybliżał, niebezpiecznie blisko. W pewnym momencie, poczułam za sobą ścianę i wiedziałam, że teraz już nie mam szans na ucieczkę. Zablokował mi ręce, trzymając je w żelaznym uścisku i napierając na mnie swoim ciałem.
- Kim jesteś? Co się wczoraj stało? Co to w ogóle było?- spytałam cicho, trzęsącym się głosem.
- Wszystko ci wyjaśnię. Mamy na to całą wieczność, cukiereczku.- powiedział z uśmiechem.
- Jaką wieczność? Co ty do cholery mówisz? Naćpałeś się czegoś?- miałam już serdecznie dosyć, tego zarozumiałego dupka.
- A co pamiętasz z wczorajszego wieczoru?- spytał spokojnym głosem, tym samym rozluźniając uścisk i prowadząc mnie w stronę łóżka.
- Hej!- krzyknęłam.- Jeśli myślisz, że teraz się z tobą prześpię, to jesteś w błędzie. Ja mam chłopaka, do którego właśnie zaraz pójdę.- uniosłam dumnie podbródek i udałam się w stronę drzwi.
- Po pierwsze- usłyszałam jego chichot.- Nie chciałem się z tobą bzykać, no chyba, żebyś była chętna, to co innego.- odparł, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.- A po drugie, skoro masz chłopaka, to współczuje mu takiej dziewczyny.
- Ty, bezczelny i zarozumiały dupku! Jak śmiesz, mówić do mnie w taki sposób.- podeszłam do niego, z zamiarem wymierzenia mu policzka, ale mnie ubiegł i złapał moją rękę.
- Jak możesz, być taka głupia i obrażać pierwotnego wampira?- spytał zadziornie.
- Pierwotnego, co? Ty sobie ze mnie żarty stroisz, tak?- byłam, zupełnie wytrącona z równowagi.- Jesteś chory i powinieneś się leczyć.
- Mówię, całkiem poważnie.- odparł.- A ty, moja droga jak się za kilka godzin nie pożywisz, to umrzesz.
- Ktoś, tu chyba nie uważał na lekcjach.- teraz, to ja się śmiałam.- Człowiek nie umrze, jak przez kilka godzin, nic nie zje.
- No, właśnie człowiek.- stwierdził.- Którym, ty już nie jesteś. Wczoraj, nakarmiłem cię moją krwią i zabiłem. Teraz, jesteś wampirem.- wypowiedział, każde słowo, z taką dokładnością, jakby chciał, żebym wszystko zrozumiała.
- Wampirem?- prychnęłam.- Przecież, one istnieją tylko w bajkach. Ty jesteś naprawdę popieprzony. Chcę wracać do swojego domu, mam już dosyć twoich historyjek.- powiedziałam, stanowczym głosem
- Jak chcesz, to ci udowodnię!
- Niby jak?- zaczęłam się śmiać i nie potrafiłam przestać.
- Widzisz, śmiejesz się i nie umiesz przestać.- odparł.- Masz huśtawkę nastrojów. Twoje uczucia są spotęgowane. Najpierw się wściekałaś i krzyczałaś, teraz się śmiejesz, a zaraz będziesz płakać.
- Ale…ja nie chcę nim być…- powiedziałam smutnym głosem, po czym wybuchłam płaczem, tak jak to przewidział.
Kol, bez namysłu, przytulił mnie i głaskał po głowie, uspokajając mnie jakbym była małym dzieckiem. Nie wiedziałam dlaczego, ale w jego ramionach, czułam się bezpiecznie, miałam pewność, że nie byłby w stanie mnie skrzywdzić. Tylko nadal, nie chciało mi się do końca w to wierzyć, że stałam się istotą nadprzyrodzoną. Czemu, on mi to zrobił? On był potworem, a ja czułam się przy nim bezpieczna? Ty, głupia idiotko- zbeształam się w myślach.- Uciekaj stąd, jak najdalej. Z całej siły, odepchnęłam go od siebie i wybiegłam z jego pokoju. Doznałam szoku, jak nagle pojawił się przede mną, unosząc ręce w geście poddania się.
- Jak…jak, ty to zrobiłeś?- spytałam, zdziwiona.
- Ty, też tak umiesz. To i wiele innych sztuczek.- wytłumaczył mi spokojnie.- Jeśli ze mną zostaniesz, nauczę cię tego wszystkiego i będziesz żyła wiecznie u mego boku. Ale, jeśli teraz stąd wyjdziesz, nie przeżyjesz kolejnego dnia, umrzesz z braku pożywienia się, albo spalisz się na słońcu. Wybór, należy do ciebie.
Stałam tam, jak wryta. Toczyłam walkę, sama ze sobą. Nie wiedziałam, co miałam zrobić. Zostać z nim, czy pójść do domu? Ale, skoro teraz byłam wampirem, to mogłam skrzywdzić kogoś bliskiego. Postanowiłam, że na jakiś czas z nim zostanę. Chciałam się dowiedzieć, co potrafiłam zrobić, a przede wszystkim jak miałam teraz żyć. A potem, wykorzystałabym okazję i uciekłabym tak, żeby się nawet nie zorientował. Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie- pomyślałam, zadowolona z własnych przemyśleń.
- Dobrze.- odparłam, patrząc mu w oczy.- Zostanę z tobą.
- Świetnie!- zobaczyłam jego uśmiech satysfakcji.- To teraz pójdź do pokoju, albo możesz iść do łazienki się odświeżyć. Przygotowałem dla ciebie czyste ubrania.
Pokiwałam, potwierdzająco głową, po czym się go spytałam.
- A ty, gdzie teraz idziesz?
- Co już tęsknisz, maleńka.- odparł rozbawiony.- Zaraz przyjdę, idę po twój posiłek.

                                                                       ******

Nie chciałam dociekać, o jaki posiłek mu chodziło. Ruszyłam z powrotem do pokoju, dopiero teraz zauważyłam, że panowały tu egipskie ciemności. Przypomniałam sobie, że coś mówił o spalaniu, albo może chciał mnie tylko tak nastraszyć? Postanowiłam sama, to sprawdzić i podeszłam niepewnym krokiem do okna, dotknęłam zasłonę i się zawahałam. Bałam się ją całą odsłonić, więc tylko ją lekko uchyliłam i wyciągnęłam rękę, przygotowując się na najgorsze. I jakie było moje zdziwienie, kiedy nic nie poczułam. Oszukał mnie- byłam, taka wkurzona.- Może, tym całym wampirem, też nie jestem? Bez namysłu, całkowicie szarpnęłam za zasłonę i odsłoniłam całe okno, ale od razu tego pożałowałam. Choć był już wieczór, słońce, niemiłosiernie raziło mnie w oczy. Schowałam się w kącie, upadłam na podłogę i przyciągnęłam kolana pod brodę. Byłam przestraszona, zaistniałą sytuacją, przecież ja nie miałam wcześniej pojęcia o wampirach. A teraz, wszystko wskazywało na to, że stałam się jednym z nich. Na dodatek, zgodziłam się zostać, z tym psychopatą. W tym momencie, zaczęłam żałować, tego jak traktowałam rodziców. Pyskowałam im i robiłam, co chciałam. Dla przyjaciół, też nie byłam za dobra… chwila, przecież ja nie miałam przyjaciół. Byli mi tylko potrzebni, jak czegoś potrzebowałam, nigdy nawet nie zainteresowałam się ich problemami. Zresztą mojego chłopaka, też nie traktowałam wcale lepiej, olewałam go i flirtowałam na jego oczach z innymi facetami. Byłam okropną osobą. Zasłużyłam sobie na takie życie, miałam to czego chciałam. Dawkę adrenaliny, niebezpieczeństwa i ryzyko. Brawo, Eleno! Jeszcze więcej, o tym myśl i życz sobie takiego życia, a na pewno się spełni- pomyślałam z sarkazmem. Ale czy nawet ja, zasługiwałam w pełni na takie życie? Na bycie potworem? Nie chciałam pić krwi, zabijać niewinnych ludzi i żyć wiecznie. Chciałabym cofnąć czas i się zmienić, ale teraz już było na to za późno. Już nic nie mogłam z tym zrobić…
Po jakimś czasie, zauważyłam, że zaszło słońce. Wstałam i udałam się do łazienki. Ruszyłam w stronę lustra i zaczęłam szukać kłów, w swojej jamie ustnej, ale oprócz swędzących dziąseł niczego dziwnego nie dostrzegłam.
- Cholera! W co ja się wplątałam? Jak ja teraz będę żyć? Czy ten dupek, naprawdę chce mi pomóc?- zadawałam, samej sobie pytania, na które nie znałam odpowiedzi.- Muszę być silna!- mówiłam, patrząc w swoje odbicie w lustrze.
Pośpiesznie zdjęłam z siebie brudne ubrania, które nie nadawały się już do użytku. Była na nich zaschnięta krew, błoto i farba od ściany. A do tego, przypominały mi o tamtym okropnym wieczorze, który chciałabym móc wymazać z pamięci. Weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek z letnią wodą. Musiałam się odprężyć, ochłonąć i choć na chwilę zapomnieć o wampirze, który mnie przetrzymywał. Nie obchodziło mnie to, że był cholernie przystojny, on był potworem! Zaprzepaścił moją szansę na normalne życie.
- Nienawidzę go! Tak bardzo go nienawidzę!- krzyczałam, uderzając pięściami w kabinę prysznicową.
Po wyjściu z kabiny, owinęłam się ręcznikiem. Przeszłam do pokoju, w celu znalezienia jakiś ubrań, które mi zostawił. Miałam nadzieję, że nie będę musiała paradować przed nim, jak jakaś prostytutka. O dziwo, na kanapie leżały ciemne jeansy, niebieska koszulka z dekoltem w serek i biała koronkowa bielizna. Byłam w szoku, że kupił mi normalne rzeczy. Więc nie zastanawiając się długo, założyłam je na siebie. Rozczesałam jeszcze włosy. Później usiadłam na łóżku i czekałam na mój „posiłek”, cokolwiek to znaczyło. Domyślałam się oczywiście, że to mogła być krew, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy. Tylko, ciekawe skąd on ją brał? Dlaczego tak długo, go nie było? Przecież sam, wspominał, że jak się nie pożywię na czas, to umrę. A tu, już minęły 2 godziny, jak wyszedł. Coraz bardziej, mnie się, to wszystko nie podobało. Może specjalnie zostawił mnie, tu samą na pastwę losu? Nie, przecież, to by nie miało sensu. Równie dobrze mógł mi pozwolić odejść, na to samo by wyszło. I tak zupełnie nic, nie wiedziałam na temat wampiryzmu. Nagle, zaczęłam czuć, jak opadają mi siły. Kręciło mi się w głowie i nie miałam pojęcia, czym to było spowodowane. Ostatnim, co usłyszałam, to otwierane się drzwi od pokoju i głos wampira.
- Kochana, już wróciłem. Przyniosłem ci…- nie było mi dane usłyszeć, co powiedział dalej

piątek, 6 grudnia 2013

Prolog

Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Ujrzałam go w tłumie tańczących ludzi, podeszłam do niego i zagadałam. Od samego początku mnie zafascynował, urzekły mnie jego brązowe oczy, które przeszywały mnie na wskroś. A jego uśmiech był najpiękniejszy ze wszystkich. Po kilku godzinach rozmowy i zalotnych spojrzeń, udaliśmy się na zewnątrz. Zaciągnął mnie w ciemny zaułek i przyparł całym ciałem do zimnej ściany.
- Nie bój się i nie krzycz kwiatuszku.- powiedział spokojnie, używając hipnozy.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co to takiego. Nie znałam tych wszystkich nadprzyrodzonych istot. Żyłam pod kloszem rodziców, otoczona ich troską i bezpieczeństwem. Spojrzałam się na mojego napastnika i zobaczyłam jego zmieniającą się twarz. Przybierała maskę potwora, wydłużające się kły, czarne oczy i tysiące malutkich żyłek pod nimi. Ugryzł mnie brutalnie w szyję, przytrzymując mocno moje ramiona, żebym nie upadła. Bolało, tak cholernie bolało, ale nie mogłam krzyczeć, choć bardzo tego chciałam. Pił zachłannie moją krew. Myślałam, że to już mój koniec. Nawet się z tym pogodziłam. Przez ułamek sekundy, przeleciało mi przed oczami całe moje dotychczasowe życie. Kochająca rodzina, oddani i wierni przyjaciele, szkoła, wypady do baru. Nagle się ode mnie odsunął. Moja krew kapała z jego brody, brudząc przy tym jego błękitną koszulę. Wyciągnął rękę i pogłaskał mnie po policzku.
- Jesteś taka piękna, Eleno.- wypalił nagle Kol, namiętnym głosem.
Jego dotyk działał na mnie zmysłowo. Nie chciałam, żeby przestawał mnie dotykać. Bez reszty się w nim zatraciłam. Czułam przyjemne, przechodzące dreszcze po moim ciele. I wtedy odsunął rękę z mojej twarzy. Poczułam zawód. Musiał to zauważyć i dodał.
- Nie martw się. Będziemy razem na wieki.
Po tych słowach przegryzł swój nadgarstek i przysunął go do moich ust. Z całych sił próbowałam go od siebie odsunąć, ale bezskutecznie. Wlewał na siłę swoją krew do mojego gardła. Przełykałam ją z obrzydzeniem, była okropna. Po jakimś czasie, wziął swoją rękę, wycierając mój podbródek. Później jednym, zwinnym ruchem, skręcił mi kark. Upadłam bezwładnie w jego ramionach i ostatnie, co usłyszałam to.
- Witaj w nowym, mrocznym świecie, kochana.