wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział I

Jak zwykle, obudziło mnie wołanie mojej mamy. Czy ona nie wiedziała, że wczoraj byłam na imprezie i wróciłam do domu nad ranem? A skoro mowa o imprezie, to była nieziemska, chociaż Dean, mój chłopak, był coś nie w sosie. Powinien się przyzwyczaić do tego, byłam młoda i nie miałam zamiaru z nim być do grobowej deski. No dobra, może trochę przesadziłam, obściskując się na jego oczach z jakimś nowo poznanym kolesiem. W sumie, to nawet nie pamiętałam jego imienia, więc nie rozumiałam o co robił tyle hałasu? Wiedziałam tylko tyle, że był cholernie przystojnym brunetem, o piwnych oczach i umięśnionej sylwetce. Jednym słowem, był idealny, zajebisty! Moje rozmyślenia, przerwał dźwięk sms- a. To był Dean, chciał się spotkać i pogadać. Odpisałam mu, żeby przyjechał do mnie za 15 minut. W tym czasie szybko wyskoczyłam z łóżka, zrobiłam poranną toaletę, ubrałam się i zeszłam na dół. Tam już czekała na mnie moja mama, która była wkurzona i jednocześnie zmartwiona?
- Eleno, skarbie. Usiądź do stołu.- rzekła spokojnym głosem.
- Dzień dobry.- zignorowałam jej prośbę i się uśmiechnęłam promiennie.
- Powiedziałam, żebyś usiadła i coś zjadła.- odparła, podniesionym głosem moja rodzicielka.
- Nie mam czasu, a poza tym nie jestem głodna.- prychnęłam, niczym niewzruszona.- Muszę już lecieć. Pa, nie czekaj na mnie. Nie wiem, kiedy wrócę.
- Zobaczysz, jak tylko wróci ojciec. Zrobi z tobą porządek. Ja już nie mam na ciebie siły.- powiedziała bezradna.
Nie słuchałam jej, tylko wzięłam kurtkę z wieszaka, po czym opuściłam dom. Na zewnątrz, czekał na mnie mój chłopak. Był oparty o motor, podeszłam do niego, dałam mu buziaka i odebrałam od niego kask.
- Musimy poważnie porozmawiać.- powiedział zmartwiony.
- Tak, tak, wiem.- udawałam zainteresowaną i usiadłam na motorze.- No, ruszaj w końcu.- poganiałam go, zniecierpliwiona.
Objęłam go mocno w pasie i oczekiwałam na to, kiedy pojedziemy. Uwielbiałam ryzyko i szybką jazdę. Czym byłoby życie, bez chociażby najmniejszej dawki adrenaliny?- pomyślałam, uśmiechając się pod nosem. Odjechaliśmy z piskiem opon, a ja czułam, że w tym momencie nie potrzebowałam niczego więcej.

                                                                             *****


Obudziłam się- znowu. Tylko tym razem, nie usłyszałam głosu mojej mamy. A zamiast tego, bardzo dokładnie i wyraźnie słyszałam każdą rozmowę ludzi, latające i brzęczące owady, szum drzew, powiew wiatru… Czułam też specyficzny zapach męskich perfum i jakiś odświeżacz o zapachu cytrynowym. Cholera- pomyślałam spanikowana- Gdzie ja jestem? Byłam taka pijana, że zasnęłam na ławce? Nie, przecież, czułam pod sobą wygodne i miękkie łóżko. A więc, o co tu chodziło? I do tego, jeszcze ten bolący kark… Zaraz, zaraz, już pamiętam- zaczęłam sobie przypominać poprzednią noc. Spotkałam przystojnego faceta, gadaliśmy o bzdetach, potem wyszliśmy na zewnątrz, a on mnie…zabił? Nie, jakbym nie żyła, to dlaczego wszystko bym słyszała i czuła? Błyskawicznie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Znajdowałam się w jakimś pokoju, swoją drogą bardzo skromnym, a zarazem, gustownie urządzonym. Pierwsze co, a raczej kto mi się rzucił w oczy, to ten facet z baru, który siedział sobie w fotelu i przyglądał mi się z zainteresowaniem. On się nazywał…Kol, tak Kol, już pamiętam. Spojrzałam się na niego uważnie i nagle zaczęłam kojarzyć fakty, ta jego zmieniająca się twarz i wysuwające kły… Nie, nie- pokręciłam, przecząco głową.- za dużo wczoraj wypiłam. Tak sobie wmawiałam, ale ten bolący kark, to nie było normalne. Musiałam, się dowiedzieć prawdy.
- Coś ty mi zrobił?- krzyknęłam, łamiącym się głosem.
- Spokojnie, kwiatuszku.- odparł z lekkim rozbawieniem.
Wstałam z łóżka i powoli cofałam się do wyjścia. Ale, on się do mnie przybliżał, niebezpiecznie blisko. W pewnym momencie, poczułam za sobą ścianę i wiedziałam, że teraz już nie mam szans na ucieczkę. Zablokował mi ręce, trzymając je w żelaznym uścisku i napierając na mnie swoim ciałem.
- Kim jesteś? Co się wczoraj stało? Co to w ogóle było?- spytałam cicho, trzęsącym się głosem.
- Wszystko ci wyjaśnię. Mamy na to całą wieczność, cukiereczku.- powiedział z uśmiechem.
- Jaką wieczność? Co ty do cholery mówisz? Naćpałeś się czegoś?- miałam już serdecznie dosyć, tego zarozumiałego dupka.
- A co pamiętasz z wczorajszego wieczoru?- spytał spokojnym głosem, tym samym rozluźniając uścisk i prowadząc mnie w stronę łóżka.
- Hej!- krzyknęłam.- Jeśli myślisz, że teraz się z tobą prześpię, to jesteś w błędzie. Ja mam chłopaka, do którego właśnie zaraz pójdę.- uniosłam dumnie podbródek i udałam się w stronę drzwi.
- Po pierwsze- usłyszałam jego chichot.- Nie chciałem się z tobą bzykać, no chyba, żebyś była chętna, to co innego.- odparł, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.- A po drugie, skoro masz chłopaka, to współczuje mu takiej dziewczyny.
- Ty, bezczelny i zarozumiały dupku! Jak śmiesz, mówić do mnie w taki sposób.- podeszłam do niego, z zamiarem wymierzenia mu policzka, ale mnie ubiegł i złapał moją rękę.
- Jak możesz, być taka głupia i obrażać pierwotnego wampira?- spytał zadziornie.
- Pierwotnego, co? Ty sobie ze mnie żarty stroisz, tak?- byłam, zupełnie wytrącona z równowagi.- Jesteś chory i powinieneś się leczyć.
- Mówię, całkiem poważnie.- odparł.- A ty, moja droga jak się za kilka godzin nie pożywisz, to umrzesz.
- Ktoś, tu chyba nie uważał na lekcjach.- teraz, to ja się śmiałam.- Człowiek nie umrze, jak przez kilka godzin, nic nie zje.
- No, właśnie człowiek.- stwierdził.- Którym, ty już nie jesteś. Wczoraj, nakarmiłem cię moją krwią i zabiłem. Teraz, jesteś wampirem.- wypowiedział, każde słowo, z taką dokładnością, jakby chciał, żebym wszystko zrozumiała.
- Wampirem?- prychnęłam.- Przecież, one istnieją tylko w bajkach. Ty jesteś naprawdę popieprzony. Chcę wracać do swojego domu, mam już dosyć twoich historyjek.- powiedziałam, stanowczym głosem
- Jak chcesz, to ci udowodnię!
- Niby jak?- zaczęłam się śmiać i nie potrafiłam przestać.
- Widzisz, śmiejesz się i nie umiesz przestać.- odparł.- Masz huśtawkę nastrojów. Twoje uczucia są spotęgowane. Najpierw się wściekałaś i krzyczałaś, teraz się śmiejesz, a zaraz będziesz płakać.
- Ale…ja nie chcę nim być…- powiedziałam smutnym głosem, po czym wybuchłam płaczem, tak jak to przewidział.
Kol, bez namysłu, przytulił mnie i głaskał po głowie, uspokajając mnie jakbym była małym dzieckiem. Nie wiedziałam dlaczego, ale w jego ramionach, czułam się bezpiecznie, miałam pewność, że nie byłby w stanie mnie skrzywdzić. Tylko nadal, nie chciało mi się do końca w to wierzyć, że stałam się istotą nadprzyrodzoną. Czemu, on mi to zrobił? On był potworem, a ja czułam się przy nim bezpieczna? Ty, głupia idiotko- zbeształam się w myślach.- Uciekaj stąd, jak najdalej. Z całej siły, odepchnęłam go od siebie i wybiegłam z jego pokoju. Doznałam szoku, jak nagle pojawił się przede mną, unosząc ręce w geście poddania się.
- Jak…jak, ty to zrobiłeś?- spytałam, zdziwiona.
- Ty, też tak umiesz. To i wiele innych sztuczek.- wytłumaczył mi spokojnie.- Jeśli ze mną zostaniesz, nauczę cię tego wszystkiego i będziesz żyła wiecznie u mego boku. Ale, jeśli teraz stąd wyjdziesz, nie przeżyjesz kolejnego dnia, umrzesz z braku pożywienia się, albo spalisz się na słońcu. Wybór, należy do ciebie.
Stałam tam, jak wryta. Toczyłam walkę, sama ze sobą. Nie wiedziałam, co miałam zrobić. Zostać z nim, czy pójść do domu? Ale, skoro teraz byłam wampirem, to mogłam skrzywdzić kogoś bliskiego. Postanowiłam, że na jakiś czas z nim zostanę. Chciałam się dowiedzieć, co potrafiłam zrobić, a przede wszystkim jak miałam teraz żyć. A potem, wykorzystałabym okazję i uciekłabym tak, żeby się nawet nie zorientował. Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie- pomyślałam, zadowolona z własnych przemyśleń.
- Dobrze.- odparłam, patrząc mu w oczy.- Zostanę z tobą.
- Świetnie!- zobaczyłam jego uśmiech satysfakcji.- To teraz pójdź do pokoju, albo możesz iść do łazienki się odświeżyć. Przygotowałem dla ciebie czyste ubrania.
Pokiwałam, potwierdzająco głową, po czym się go spytałam.
- A ty, gdzie teraz idziesz?
- Co już tęsknisz, maleńka.- odparł rozbawiony.- Zaraz przyjdę, idę po twój posiłek.

                                                                       ******

Nie chciałam dociekać, o jaki posiłek mu chodziło. Ruszyłam z powrotem do pokoju, dopiero teraz zauważyłam, że panowały tu egipskie ciemności. Przypomniałam sobie, że coś mówił o spalaniu, albo może chciał mnie tylko tak nastraszyć? Postanowiłam sama, to sprawdzić i podeszłam niepewnym krokiem do okna, dotknęłam zasłonę i się zawahałam. Bałam się ją całą odsłonić, więc tylko ją lekko uchyliłam i wyciągnęłam rękę, przygotowując się na najgorsze. I jakie było moje zdziwienie, kiedy nic nie poczułam. Oszukał mnie- byłam, taka wkurzona.- Może, tym całym wampirem, też nie jestem? Bez namysłu, całkowicie szarpnęłam za zasłonę i odsłoniłam całe okno, ale od razu tego pożałowałam. Choć był już wieczór, słońce, niemiłosiernie raziło mnie w oczy. Schowałam się w kącie, upadłam na podłogę i przyciągnęłam kolana pod brodę. Byłam przestraszona, zaistniałą sytuacją, przecież ja nie miałam wcześniej pojęcia o wampirach. A teraz, wszystko wskazywało na to, że stałam się jednym z nich. Na dodatek, zgodziłam się zostać, z tym psychopatą. W tym momencie, zaczęłam żałować, tego jak traktowałam rodziców. Pyskowałam im i robiłam, co chciałam. Dla przyjaciół, też nie byłam za dobra… chwila, przecież ja nie miałam przyjaciół. Byli mi tylko potrzebni, jak czegoś potrzebowałam, nigdy nawet nie zainteresowałam się ich problemami. Zresztą mojego chłopaka, też nie traktowałam wcale lepiej, olewałam go i flirtowałam na jego oczach z innymi facetami. Byłam okropną osobą. Zasłużyłam sobie na takie życie, miałam to czego chciałam. Dawkę adrenaliny, niebezpieczeństwa i ryzyko. Brawo, Eleno! Jeszcze więcej, o tym myśl i życz sobie takiego życia, a na pewno się spełni- pomyślałam z sarkazmem. Ale czy nawet ja, zasługiwałam w pełni na takie życie? Na bycie potworem? Nie chciałam pić krwi, zabijać niewinnych ludzi i żyć wiecznie. Chciałabym cofnąć czas i się zmienić, ale teraz już było na to za późno. Już nic nie mogłam z tym zrobić…
Po jakimś czasie, zauważyłam, że zaszło słońce. Wstałam i udałam się do łazienki. Ruszyłam w stronę lustra i zaczęłam szukać kłów, w swojej jamie ustnej, ale oprócz swędzących dziąseł niczego dziwnego nie dostrzegłam.
- Cholera! W co ja się wplątałam? Jak ja teraz będę żyć? Czy ten dupek, naprawdę chce mi pomóc?- zadawałam, samej sobie pytania, na które nie znałam odpowiedzi.- Muszę być silna!- mówiłam, patrząc w swoje odbicie w lustrze.
Pośpiesznie zdjęłam z siebie brudne ubrania, które nie nadawały się już do użytku. Była na nich zaschnięta krew, błoto i farba od ściany. A do tego, przypominały mi o tamtym okropnym wieczorze, który chciałabym móc wymazać z pamięci. Weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek z letnią wodą. Musiałam się odprężyć, ochłonąć i choć na chwilę zapomnieć o wampirze, który mnie przetrzymywał. Nie obchodziło mnie to, że był cholernie przystojny, on był potworem! Zaprzepaścił moją szansę na normalne życie.
- Nienawidzę go! Tak bardzo go nienawidzę!- krzyczałam, uderzając pięściami w kabinę prysznicową.
Po wyjściu z kabiny, owinęłam się ręcznikiem. Przeszłam do pokoju, w celu znalezienia jakiś ubrań, które mi zostawił. Miałam nadzieję, że nie będę musiała paradować przed nim, jak jakaś prostytutka. O dziwo, na kanapie leżały ciemne jeansy, niebieska koszulka z dekoltem w serek i biała koronkowa bielizna. Byłam w szoku, że kupił mi normalne rzeczy. Więc nie zastanawiając się długo, założyłam je na siebie. Rozczesałam jeszcze włosy. Później usiadłam na łóżku i czekałam na mój „posiłek”, cokolwiek to znaczyło. Domyślałam się oczywiście, że to mogła być krew, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy. Tylko, ciekawe skąd on ją brał? Dlaczego tak długo, go nie było? Przecież sam, wspominał, że jak się nie pożywię na czas, to umrę. A tu, już minęły 2 godziny, jak wyszedł. Coraz bardziej, mnie się, to wszystko nie podobało. Może specjalnie zostawił mnie, tu samą na pastwę losu? Nie, przecież, to by nie miało sensu. Równie dobrze mógł mi pozwolić odejść, na to samo by wyszło. I tak zupełnie nic, nie wiedziałam na temat wampiryzmu. Nagle, zaczęłam czuć, jak opadają mi siły. Kręciło mi się w głowie i nie miałam pojęcia, czym to było spowodowane. Ostatnim, co usłyszałam, to otwierane się drzwi od pokoju i głos wampira.
- Kochana, już wróciłem. Przyniosłem ci…- nie było mi dane usłyszeć, co powiedział dalej

2 komentarze:

  1. Wow! No zachwycasz mnie tą historią ^.^ Jest całkiem inna i orginalna ;) Bardzo fajna retrospekcja. Widzę, że Elena nie jest taka święta, jak w serialu i bardzo dobrze! :D Upija się, kłóci z rodzicami( którzy żyję, więc fajnie :3) i jeszcze ta kłótnia z Deanem. Spodobała mi się taka. Jest całkowicie wyluzowana i ma charakterek :D Hahaha uśmiałam się, kiedy Elena wróciła do życia jako wampir. Nieźle mu napyskowała xD Podobał mi się fragment, kiedy ją przytulił i próbował uspokoić ^^ Aww <3 Czuję, że ich relacja będzie świetna :) No i końcówka bardzo szokująca O_o Co jej się stało? Zemdlała, ale czemu? :o Zaciekawiłaś mnie ;) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    Życzę weny!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za cudowny komentarz! ;*** Bardzo się cieszę, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu :D Jeszcze dziś wstawię nowy rozdział, tylko zrobię jeszcze korektę. Wtedy wszystko się wyjaśni z Eleną.
      Pozdrawiam! ;)

      Usuń